4 lutego 2013

Ciekawostka

Sesja trwa, dlatego tak długo mnie nie było. Jednak nadal nie ma czasu na dłuższą notkę. "Wpadłam" na chwilę, bo chcę podzielić się z wami ciekawym znaleziskiem.
Dowód Marilyn wydany w 1954 - okres kiedy była żoną znanego wówczas baseballisty Joe DiMaggio.



 Kilka zdjęć z ich ślubu cywilnego:






14 stycznia 2013

Cynk dla fanek turbanów

    Dziś bardzo mile zostałam zaskoczona asortymentem sklepu "Six". Przyznaję, że wchodziłam tam bardzo rzadko, bo jak już coś mi się spodobało to mało dość wygórowaną cenę. Tym razem zostałam skuszona wielkimi plakatami informującymi mnie o przecenie. I tutaj cynk. Można tam znaleźć turbany! Od razu zaczęłam piać na ich widok. Początkowo nie byłam pewna czy znajdę okazję i odwagę by skomponować go w zestawie rodem z lat 50 - bo właśnie taki mam plan. I tutaj ukazała się moim oczom cena (15zł - przecenione) , która zadecydowała za mnie. Był kolor beżowy, ze złotą nitką, srebrną nitką i czarny - ja zdecydowałam się na złoty. Niestety nie znalazłam w internecie żadnego zdjęcia, dlatego postaram się zrobić jakieś na dniach i wam pokazać jak to dokładnie wygląda.
    Od dłuższego czasu dało się zaobserwować, że turbany przeżywają swój come back w świecie mody, ale jakoś nie miałam szczęścia żeby takowy znaleźć. Znalazłam kilka propozycji w internecie, ale nadal nie miałam pewności czy będę go nosić, czy cieszyć się samym posiadaniem - i tutaj cena mnie zniechęcała. Tak więc jestem bardzo zadowolona z zakupu i mam nadzieję, że jak najszybciej nadarzy się okazja, żeby go założyć :)

W takim razie może parę zdań o historii turbanów w Europie?

Pierwszy okres kiedy turbany były bardzo popularne to wiek XV. Powracająca fascynacja Zachodu turbanami związana była z wydarzeniami politycznymi, dziełami literackimi, a nawet układami handlowymi związanymi z Orientem. Nie będę się jednak zagłębiać w tym okresie, ponieważ na pewno bardziej was interesuje co się z nimi działo później. Na początku XX wieku w sztuce zaczęły dominować fascynacje motywami orientalnymi i klasycznymi nazwane stylem Art Deco i te nowe tendencje zaczęły przenikać także do świata mody. Paul Poiret, pierwszy modowy dyktator, twórca haute couture, wprowadził na salony sułtańskie turbany dla kobiet. Ozdabiał je egretami, piórami egzotycznych ptaków, a do ich produkcji używał najszlachetniejszych materiałów.  

 Projekty strojów autorstwa Paula Poireta

Rysunek kobiety w turbanie - Paul Poiret

 Lata 10 XX wieku był to ich początek, nowego, modowego życia, które miało swoje apogeum w latach 40, 50. Pojawiały się one również w latach 70, jednak nie były one już noszone na tak masową skalę jak poprzednio. W latach 20-50 kiedy kapelusz był podstawowym akcesorium kobiety przybierały one bardzo rozmaite formy, kolory, czasami kształty już nie do końca przypominające turban jednak nadal nim inspirowane.








Na stronie sklepu znalazłam też dwie czapki- turbany. Ciekawe fasony, a cena to niecałe 35 zł, więc będę polować na nie, żeby przymierzyć na żywo :)

Turbany z "Six'a":






2 stycznia 2013

Noworocznie

Złapałam małego świątecznego lenia, ale już publikuję wszystkie zaległości! Nie chcę się usprawiedliwiać, ale proszę o trochę wyrozumiałości, bo pisanie wcale nie przychodzi mi z taką łatwością jak myślałam. Ostatni czas kiedy cokolwiek pisałam dla innych to było chyba liceum i wypracowania z polskiego (wstyd się przyznać), dlatego muszę trochę rozgrzać głowę zanim na dobre się rozkręcę. 
Nie będę was zanudzać wszystkimi prezentami jakie dostałam, ale na pewno interesujące będą rzeczy w tematyce bloga ;). Powiem jedynie, że zarówno Święta jak i Sylwester zaliczam do udanych, co, mam nadzieję, że jest zapowiedzią udanego roku 2013 (jeju, jak dziwnie wygląda ta trzynastka!).
No dobra, zaczynajmy.

Książki są moim zdaniem jednym z najlepszych, świątecznych prezentów, byleby były trafione.
Co prawda jeszcze ich dogłębnie nie przeczytałam, ale po wstępnym przeglądzie wiem, że nie będę rozczarowana.

Pierwsza pozycja to "Dobre maniery w przedwojennej Polsce". Zainteresowała mnie ta książka od razu, kiedy zobaczyłam ją w nowościach empiku. Niestety wszystkie egzemplarze były zafoliowane (nigdy nie wiem czy można taką folię zdjąć, czy nie bo z różnymi reakcjami się spotkałam), a cena nie była też niska więc odłożyłam jej zakup na inny moment. I tak oto się stało, że książka wylądowała pod choinką i był to dobry wybór. Dla każdego kto interesuje się przedwojenną kulturą polską jest to książka obowiązkowa. Ciekawe zagadnienia, dotyczące manier w różnych miejscach, sytuacjach oraz w zależności od płci min. w stroju, za stołem, w kawiarnii, lokalu, na balu, co przstoi, a co nie kobiecie... i wiele innych. W moim domu utworzyła się już kolejka do czytania... :)


Druga książka nie do końca wiąże się z tematyką vintage, ale poniekąd można ją do tego podpiąć. Chyba nie wspominałam o tym jeszcze na blogu, ale od zawsze interesowałam się szyciem i marzyłam o tym, żeby móc uszyć sobie swoją wymarzoną sukienkę. Już kilka lat temu rodzice sprezentowali mi maszynę do szycia i co prawda nie idzie mi to do końca tak jak bym chciała, ale można powiedzieć, że szyję. Zawsze ogromny problem miałam z rodzajami materiałów, oraz ich odpowiednim przeznaczeniem, bo jak wiadomo, ze wszystkiego się ładnej sukienki uszyć nie da.
I tutaj na ratunek pospieszyła mi Marchewkowa i jej recenzja "Encyklopedii materiałów odzieżowych". Od razu wiedziałam, że MUSZĘ mieć tę książkę i faktycznie, teraz wiem, że ona będzie moją nową Biblią. Ponad 300 stron, każdy materiał jaki możne istnieć na ziemi i dokładne opisy, jak się on zachowuje, co można z tego uszyć, wady, zalety, skład, wszystko! Podejrzewam, że mało osób będzie podzielało moją ekscytację, ale ja naprawdę nie mogę uwierzyć w swoje szczęście, że taka książka jest :).



Jak już przeczytam od deski do deski, dam wam znać w dwóch zdaniach czy moje przypuszczenia się sprawdziły. Więcej prezentów nie będzie, bo i nie widzę sensu w pokazywaniu perfum, czy innych tego typu rzeczy.
Wrzucam jeszcze kilka zdjęć z okresu poświątecznego. Buziaki!