3 marca 2015

" Z MIŁOŚCI DO KINA" w Iluzjonie! / Rach ciachowy cykl filmowy "Jadzia" (1936)



Reklama w gazecie promująca film 
Źródło: http://www.nitrofilm.pl/public/media/jadzia-reklama.jpg

      Wracamy z cyklem filmowym. Nie ustaliłam jeszcze czy tematyka wpisów będzie uporządkowana tematycznie i czasowo. Biorąc pod uwagę, że ostatnio widziałam ogrom filmów, których recenzję chciałabym napisać, nie będę się tym zbytnio przejmować. Myślę, że z czasem jakiś tam system się wyklaruje ;). Dziś wychodzę z założenia, że póki moje wrażenia są świeże, chcę się nimi z wami podzielić.
      W połowie grudnia Warszawskie kino Iluzjon rozpoczęło cykl " Z MIŁOŚCI DO KINA", aby zaprezentować przedwojenne ekranizacje zrekonstruowane na przestrzeni ostatnich pięciu lat! Niestety przegapiłam jakieś sześć pozycji ponieważ dowiedziałam się o nim dopiero w lutym. W tym miesiącu wśród wyświetlanych filmów znalazły się:

"Jadzia",
"ABC miłości" (recenzowane już na blogu),
"Sportowiec mimo woli".

 Kino zapowiada, że odnowionych filmów jest kilkanaście, ale żeby podgrzać atmosferę tytuły będą publikowane na bieżąco. Koniec planowany jest w kwietniu, więc mam nadzieję, że zobaczę jeszcze kilka ciekawych pozycji. Osoby, które podobnie jak ja się zagapiły, mogą straty nadrobić śledząc program telewizyjny Kino Polska, gdzie obecnie puszczają filmy grane w Iluzjonie podczas cyklu.
      Czytając zapowiedzi byłam bardzo ciekawa jak dużo materiału udało się odzyskać, ponieważ na liście odnowionych filmów była wspomniana wcześniej "Jadzia" (1936). Widziałam ją już wielokrotnie i przyznam, że wzbudza we mnie pozytywne emocje oraz wspomnienia. Był to jeden z pierwszych klasyków, który obejrzałam jako świadomy miłośnik kultury przedwojennej. Okazało się, że po zestawieniu ze sobą sześciu kopii "Jadzi" udało się zrekonstruować aż 13 minut filmu, które zawierało kluczową scenę. Wiele osób nie lubi kina przedwojennego właśnie przez ich zły stan i wcale mnie to nie dziwi. Sama przyznaję, że w moim przypadku też zdarzały się filmy ciężkie do przebrnięcia przez słabe udźwiękowienie bądź poucinane sceny, których brak wprawiał mnie w dezorientację. Tym bardziej cieszę się, że takie instytucje jak Filmoteka Narodowa we współpracy z  Nitrofilmem nie pozwalają na dalsze niszczenie taśm, przedłużają ich żywot i dają powód do radości takim zapaleńcom jak ja.
      Wracając do "Jadzi" w wersji zrekonstruowanej, chciałam już na początku polecić ją każdemu, kto dopiero zaczyna poznawać przedwojenne kino. Jest to film bardzo przyjemny, bez "wyrwanych" całych scen, taki, który faktycznie może się spodobać (nawet tym sceptycznie nastawionym). W rolach głównych występują: wielka gwiazda srebrnego ekranu - Jadwiga Smosarska (tytułowa bohaterka) oraz Aleksander Żabczyński ( Jan Oksza, amant). Drugoplanową postać, matki Jana Okszy gra Mieczysława Ćwiklińska. W swoich czasach uznana aktorka teatralna, która dość w późnym wieku, bo mając 54 lata zagrała w pierwszym filmie . Z powodzeniem odgrywała głównie role hrabin, starszych pań z wyższych sfer, wykorzystując swój talent komediowy (nie inaczej było w "Jadzi').

Od lewej: Michał Znicz, Mieczysława Ćwiklińska oraz 
Aleksander Żabczyński 
źródło: http://www.akademiapolskiegofilmu.pl/pl/historia-polskiego-filmu/filmy/jadzia/3


      Film pokazuje konflikt dwóch rodzin (Malicz i Oksza), prowadzących sklepy ze sprzętem sportowym z naczelnym produktem - rakietami tenisowymi. Znana mistrzyni tenisa - Jadwiga Jędruszewska robi reklamę firmie Malicz używając ich rakiet i odbierając klientów konkurencyjnej firmie. Młody i przystojny syn właścicielki firmy Oksza (Aleksander Żabczyński) postanawia uwieść tenisistkę, aby namówić ją na grę rakietą swojego wyrobu. W ośrodku treningowym, pod pokojem sportsmenki poznaje dziewczynę, którą uznaje za swoją "ofiarę". Nie wie jednak, że nie jest to Jędruszewska, a Jadzia Maliczówna, która przyniosła nową rakietę swojej klientce. Konsekwencją tej pomyłki jest seria zdarzeń przesiąkniętych gierkami, kłamstwami oraz silnymi uczuciami.
      Podsumowując "Jadzia" jest jednym z moich ulubionych, przedwojennym filmów, który mogę obejrzeć o każdej porze dnia i nocy. Ujmuje swą prostotą i nienachalnym urokiem, który bardzo do mnie przemawia. Ślad po sobie zostawiła również piosenka przewodnia wykonywana przez Aleksandra Żabczyńskiego, która często siedzi mi z tyłu głowy i zachęca do nucenia.


Plakat promujący film: Jadwiga Smosarska,
Aleksander Żabczyński
Źródło: http://www.oldposter.eu/



 Do zobaczenia!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz