rach ciach.: Jutro premiera (1962)

Jako ogromna fanka Kaliny Jędrusik za obowiązkowe przyjęłam sobie obejrzenie wszystkich filmów z jej udziałem, których do tej pory nie widziałam. Kilka dni temu z listy " do obejrzenia" został skreślony film " Jutro premiera". Niestety muszę przyznać, że nie do końca mogę być obiektywna w ocenie tego filmu, ponieważ zawsze jestem oczarowana wdziękiem i talentem Pani Jędrusik.
Na pewno nie jest to kolejna komedia typu " Lekarstwo na miłość". Film jest swoistą komedią satyryczną przedstawiającą, wady, kaprysy i zwyczaje ludzi związanych ze sceną teatralną. Cała historia jest przedstawiana z punktu widzenia młodego dramaturga, który marzy o wystawieniu własnej sztuki. W zespole teatralnym pojawiają się romanse, zazdrość, kłopoty z ciągle zmieniającą się obsadą, a wszystko to na parę dni przed premierą sztuki "Trzeci dzwon". Zakończenie filmu na początku było dla mnie zaskakujące i niezrozumiałe (być może źle nakręcona scena), ale po zagłębieniu się w treści filmu wszystko stało się jasne.
Grają tam także takie wspaniałości jak Barbara Krafftówna ( humorystyczna postać, co zawsze jej doskonale wychodzi) oraz Gustaw Holoubek. Nie mogę nie wspomnieć o scenie, gdzie Kalina Jędrusik śpiewa piosenkę " I wciąż się na coś czeka" - jeden z lepszych momentów (jeśli chcecie posłuchać piosenki wrzucam ją tutaj ).
Myślę, że jest to dobry, niezbyt nachalny film na jesienne ( i nie tylko) wieczory. Chwilami odbierałam go w zupełnie dziwny sposób, ponieważ moja siostra gra w teatrze amatorskim i znam historie i sytuacje jakie się mogą w takim miejscu wydarzyć. Przez to film zdawał mi się jeszcze bardziej zabawny. Na pewno nie zajmie on pierwszego miejsca na liście moich ulubionych filmów, ale myślę, że warto go zobaczyć.